niedziela, 14 kwietnia 2024

Harrachov i Wodospad Mumlawski - czyli z wizytą u naszych czeskich sąsiadów.

Za oknem wiosna w pełnym rozkwicie, a na naszych zdjęciach nadal zima i resztki śniegu. Ewidentny dowód na to, jak bardzo zaniedbałam ostatnio prowadzenie bloga i towarzyszących mu mediów społecznościowych - ale również na to, że ostatnio coraz bardziej odcinam się od tego wirtualnego świata, który w zbyt dużych dawkach zaczął mnie po prostu przytłaczać i męczyć psychicznie...Tak czy siak, na początku marca trafiliśmy do pewnego niezwykle urokliwego miejsca u naszych czeskich sąsiadów. To zaledwie 7 kilometrów od przejścia granicznego w Jakuszycach, więc postanowiłam podzielić się z Wami pomysłem na szybki weekendowy wypad w okolice Wodospadu Mumlawy :)

Mumlava to rwący górski potok w czeskich Karkonoszach, niedaleko słynącego z kompleksu skoczni narciarskich Harrachova. Sam wodospad stanowi ciąg wielu malowniczych kaskad i stopni skalnych - a najbardziej spektakularna z nich jest wysoka na 12 metrów i może osiągać szerokość nawet do 10 metrów (zależnie od pory roku oraz ilości opadów). Dodatkowo płynąca wartko woda doprowadziła do powstania tak zwanych Czarcich Oczu - czyli głębokich kotłów eworsyjnych. Wszystko to można podziwiać z położonego wyżej tarasu widokowego lub z niewielkiego drewnianego mostu - ale istnieje też możliwość podejścia bezpośrednio pod sam wodospad (oczywiście z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, ponieważ jest tam dość ślisko, a miejscami tworzą się niebezpieczne wiry i wspomniane wcześniej zagłębienia).

Jak to bywa w górach, do Wodospadu Mumlawy można dotrzeć wieloma różnymi trasami o różnym stopniu trudności - jednak większość z nich nie jest zbyt wymagająca, więc na szlaku bardzo często spotyka się zarówno osoby starsze, jak i rodziny z małymi dziećmi. My naszą wycieczkę zaczęliśmy z parkingu w okolicach Hornickiego Muzeum - czyli muzeum górnictwa i starej sztolni, które niestety są dostępne dla zwiedzających jedynie od wtorku do soboty. Ścieżka prowadzi najpierw przez las, a już po kilku minutach zaczynamy wędrować wzdłuż szemrzącego strumienia. Przez całą drogę towarzyszą nam piękne, zapierające dech w piersiach widoki. Moim zdaniem warto przyjechać tu niezależnie od pory roku - a zimą przy niskich temperaturach woda tworzy niesamowite lodospady, co nadaje temu miejscu iście baśniowy klimat...

Cały spacer w kierunku głównej kaskady trwa zaledwie pół godziny. Po drodze mijamy Mumlavską Boudę - czyli górskie schronisko wybudowane z inicjatywy Jana Harracha w 1879 roku, wznoszące się na wysokości 786 metrów n.p.m.  Wprawdzie nie mieliśmy potrzeby się w nim zatrzymywać na gorącą herbatę czy posiłek - ale z ogólnodostępnego menu wynika, że można skosztować tam między innymi pieczonego pstrąga, czeskiego żurku, smażonego sera czy też kaczki w towarzystwie słynnych knedlików. 

Po nacieszeniu oczu wodospadem warto przejść się jeszcze kawałek, zostawiając za sobą Orli Rucej i kierując się w stronę rozwidlenia szlaków. Gdybyśmy chcieli podążać dalej którymś z nich, zaprowadzą nas między innymi do rozdroża zwanego Śniadaniem Karkonosza (Krakonošova snídaně) - czyli do miejsca, w którym według legend sam Duch Gór Liczyrzepa posila się przed wyruszeniem na obchód swoich włości :) 

Ogólnie wycieczka była bardzo przyjemna, nie wymagała od nas jakichś szczególnych przygotowań czy kondycji - a zatem opcja idealna na rozruch po dłuższej zimowej przerwie :) Żałuję tylko, że pojechaliśmy do Harrachova na totalnym spontanie i nie zrobiłam wcześniej odpowiedniego researchu - ponieważ mogliśmy zatoczyć dodatkową pętlę i przejść się tak zwaną Lisią Ścieżką, przygotowaną specjalnie z myślą o dzieciach.  Jestem jednak przekonana, że jeszcze będziemy mieli okazję to nadrobić - ponieważ Czechy wzywają nas i fascynują niezmiennie od wielu lat, a tamta strona Karkonoszy wydaje się nam nawet jeszcze piękniejsza (i przede wszystkim bardziej dzika).